EN
EN

Biografia

Tadeusz Pietrzyk Tadeusz Pietrzyk, artysta grafik (1933-1999). Ukończył studia na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dyplom w pracowni prof. Andrzeja Rudzińskiego otrzymał w 1959 roku. Uprawiał różne formy grafiki użytkowej (plakaty, znaki firmowe i towarowe, opracowania graficzne książek pism, opakowań) oraz grafikę warsztatową (drzeworyty). Od roku 1957 pracował jako grafik, a następnie grafik naczelny w Wydawnictwach Naukowo-Technicznych. Od 1961 był naczelnym grafikiem w Wydawnictwach Komunikacji i Łączności. Ponadto współpracował z wieloma innymi krajowymi wydawcami, projektując przede wszystkim książki popularno-naukowe, techniczne, encyklopedie i albumy. Za swoje prace edytorskie i projekty znaków firmowych otrzymał liczne nagrody i wyróżnienia. W tym dwie specjalne nagrody Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek „za postęp w grafice i kształtowaniu typograficznym książek” (1971) i „za tworzenie polskiej książki naukowo-technicznej” (1980). Jego prace były prezentowane na wielu wystawach i na targach książek zarówno krajowych jak i międzynarodowych. W uznaniu wybitnych zasług w dziedzinie projektowania graficznego książek, głównie technicznych, został laureatem ptwk za całokształt twórczości, otrzymał odznakę Zasłużonego Działacza Kultury, Złotą odznakę zpap oraz Złoty Krzyż Zasługi.

Artykuły

Arty
kuły

X

Roman Duszek

Ścieżki, Tadeusza i moja, zbiegły się w latach 1953–1959 w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Studiowaliśmy wtedy w tych samych pracowniach na Wydziale Grafiki. Tam też zaczęła się nasza przyjaźń. Moje wspomnienie o nim w dużej mierze koncentruje się na studiach i nauczycielach z jakimi się spotkał. Nasi profesorowie nie dawali nam zadań w rodzaju „zaprojektuj znak lub opakowanie”, natomiast wyposażali w walizeczkę narzędzi, które odkrywaliśmy gdy nadchodził właściwy czas. Widzimy to dopiero z perspektywy wielu lat. U „Państwa”, jak zwaliśmy pracownię malarstwa i rysunku prof. Leona Michalskiego i jego żony Haliny, prowadzani byliśmy za guzik do „ściany płaczu,” gabloty gęsto wypełnionej reprodukcjami mistrzów. Tam tłumaczono nam grę światła i cienia, subtelności linii, która w tej grze bierze udział, jak też zgłębialiśmy tam tajniki koloru. Tadeusz, parę razy zaprowadzony do ściany, szybko pojął sekrety artystów i niedługo po tym na jego sztalugach pojawiły się piękne, pełne wrażliwości studia węglem. Miał on doskonały zmysł obserwacji, wyczucia formy i wyrażania jej prostym językiem. Ja parokrotnie przyszywałem nadwerężony prowadzaniem do ściany guzik, zanim moje prace zyskały uznanie. Drugą pracownią która nas łączyła, było studio prof. Andrzeja Rudzińskiego. Działała ona na uboczu głównego nurtu, który dzisiaj nosiłby miano komunikacji wizualnej. Obok grafiki warsztatowej królowała tu książka, ze wszystkimi jej aspektami. Wynieśliśmy od Profesora wiedzę, że wnętrze książki jest tak samo ważne jak jej okładka czy strona tytułowa. Toteż strony, jakie projektowaliśmy w pracowni, musiały być nieskazitelne w swojej typograficznej formie. Ta zasada wybitnie zaważyła na dalszej profesjonalnej karierze Tadeusza, gdy poświęcił się kompleksowemu projektowaniu książki. Tadeusz ustawicznie poszukiwał nowych środków wyrazu. Niech będą tu przykładem jego linoryty, które powstały w wyżej wymienionej pracowni. Utkwiła mi głęboko w pamięci ich odmienność, przejawiająca się w zamaszystej, organicznej i wibrującej linii, tak niespotykanej w tej technice. Zachwycał gest, nieskrępowana wędrówka kreski, zatrzymującej się w nieoczekiwanym miejscu, czy zmieniającej swe natężenie. Efekt ten uzyskiwał Tadeusz poprzez swobodne rysowanie na płycie, tak jakby była ona arkuszem papieru przypiętym do jego sztalug. Śledził następnie dłutkiem negatywną przestrzeń kompozycji, pozostawiając nietknięty rysunek w jego oryginalnej formie. W tejże pracowni uczyliśmy się także liternictwa, sztuki wydającej się dzisiaj wielu, niepotrzebną. Słynne było zadanie, polegające na wykreśleniu najtwardszym, ostro zakończonym ołówkiem, krótkiego tekstu pisanego wersalikami. Trudność polegała na zachowaniu perfekcyjnie jednolitego światła pomiędzy literami, jak i jednakowego natężenia waloru samej litery. Profesor zakładał swe okulary, często też wyjmował lupę i bezlitośnie zakreślał czerwonym ołówkiem wszystkie nasze błędy. Wielokrotnie więc przynosiliśmy do korekty nowe arkusze, w nadziei, że będą one ostatnimi. Pamiętam, że pierwszym, który zaliczył to zadanie był Tadeusz. Ćwiczenie to, niezbyt wtedy lubiane, zakodowało nam na zawsze umiejętność budowania, płynnej w swym natężeniu, linii tekstu i zasady spacjowania. Innym zadaniem, którego intencję pojęliśmy dużo później, był syntetyczny wizerunek wybranego zwierzęcia. Ograniczeni byliśmy do połowy formatu A4, tuszu i wielkiego pędzla. Redukcja środków wyrazu zmuszała do maksymalnego uproszczenia formy. Echo tego zadania odbiło się później w wielokrotnie nagradzanych znakach firmowych Tadeusza, które charakteryzował skrót myślowy, ogromna prostota i wycyzelowana forma. Pamiętam, między innymi, jego doskonały w swej zwięzłości znak przedstawiający morsa, zaprojektowany bodaj dla jakiejś firmy chłodniczej. Pracownia Rudzińskiego działała w „przed-komputerowej epoce”, toteż uczyliśmy się „wyciągania” pędzelkiem nr 00 nawet dziesięcio-punktowego tekstu. Letrasety i fotoskłady były wtedy poza naszym zasięgiem. Jeszcze przez wiele lat, okładki Tadeusza miały ręcznie wykreślane tytuły, we wszystkich możliwych fontach, a także kompozycje liternicze budowane na jego własnych krojach pisma. Jego umiejętności odręcznego kreślenia litery przekładały się również na perfekcyjne dopracowanie znaków graficznych. Gdy mowa o finezji formy graficznej, wywodzącej się z litery, niech przykładem będą ponadczasowy znak dla Domu Mody „Telimena” i znak es dla serii wydawniczej Encyklopedia Szkolna. Już w czasie studiów brał Tadeusz udział w konkursach na różne formy grafiki użytkowej, najczęściej znaki firmowe. Uczestniczył w tych zawodach dla samej przyjemności projektowania i satysfakcji z wygranej. Dostając nagrodę, nie uzewnętrzniał żywiołowo swej radości, ale na jego twarzy pojawiał się półuśmiech, a oczy dopowiadały reszty. Rywalizowaliśmy o palmę pierwszeństwa, pozostając jednocześnie serdecznymi przyjaciółmi. Myślę, że to konkurowanie ustawiło nam wysoko poprzeczkę wymagań w stosunku do samych siebie. Będąc studentej, Tadeusz miał już na utrzymaniu rodzinę. Chwytał się wielu prac projektowych. Były to z reguły małe formy graficzne, okładki książkowe czy opakowania. Poza grafiką użytkową, projektował także biżuterię dla spółdzielni jubilerskiej Orno. Wielokrotnie przykuwały moją uwagę srebrne formy, jakie powstały według jego projektów, a które podziwiałem w witrynie salonu na Nowym Świecie. Mój przyjaciel był tytanem pracy. Pracował bez wytchnienia, przynosząc do szkoły niezliczoną ilość projektów. Ustawicznie eksperymentował z nowymi formami czy technikami. Jeśli dodam do tego warunki w jakich pracował poza szkołą, zrozumiemy jak wiele wysiłku kosztowały go studia. Jego pracownią był maleńki pokoik, w przybliżeniu 10–12 metrów kwadratowych, w czynszowej kamienicy przy ulicy Srebrnej. Pokoik mieścił się w oficynie kamienicy, bowiem jej front zabrała wojna. Wspomniana przestrzeń może wydać się zupełnie wystarczającą dla projektanta, należy jednak nadmienić, że swoją „pracownię” dzielił Tadeusz z matką, żoną, i potem malutką córką. Każda funkcja użytkowa pomieszczenia wymagała przearanżowania całej przestrzeni kilka razy na dzień. Dzisiaj trudno nam uwierzyć, że w takich warunkach mogło powstać tyle wybitnych prac. Jego twórczość, budowana z takim wysiłkiem, prowadziła do rezultatów najwyższej rangi – poprzez trudy osiągał szczyty, Per Aspera ad Astra. Pisząc o latach akademickich, przypominam sobie Tadeusza projektującego dla wydawnictw, głównie naukowych i technicznych. W tamtym okresie zlecane były tylko okładki i czasem strony tytułowe, zaś wnętrze książek projektowali redaktorzy techniczni. Zmieniło się to w momencie objęcia przez niego stanowiska Naczelnego Grafika Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Traktowane uprzednio po macoszemu wnętrza książek, niezależnie od treści, stały się polem popisu dla projektanta. Tadeusz znalazł w książce naukowej obszar do eksperymentu wiodącego ku optymalnej przyswajalności trudnych tematów. Czytelnik był prowadzony przez strony, grające światłem marginesów, czytelną kolumną tekstową, podpisami ilustracji, przypisami czy paginacją. Tam gdzie długi tekst szarzył stronę, jego przebrnięcie ułatwiał Tadeusz ciemnymi akcentami inicjałów. Każda strona projektowana była z myślą o kontraście szarości druku z silnymi akcentami ilustracyjnymi. Nawet indeks książkowy był dla niego materiałem do finezyjnej, graficznej gry. Tadeusz nadzorował także wykonanie rysunków technicznych, tak by harmonizowały z kolumną tekstową, a przekazywana w nich informacja była maksymalnie czytelna w odbiorze. Już po studiach został Dyrektorem Artystycznym Wydawnictw Komunikacji i Łączności. Mając uprzednie doświadczenie w publikacji, zmienił diametralnie oblicze tego wydawnictwa. Ustawicznie podnosząc standardy projektowania był niezmiernie wymagający w stosunku do projektantów pracujących dla niego, jak i w stosunku do samego siebie. Tytuły takie jak Parowozy kolei polskich czy Polskie Motocykle były perełkami edytorskimi, którymi szczyciło się kierowane przez niego wydawnictwo. W jego dorobku znajdziemy nie tylko projekty książek naukowo-technicznych, ale również książki i albumy dla innych wydawców. Seria wydawnicza Encyklopedia Szkolna, o niezwykle przejrzystej strukturze strony, stała się wzorcem dla projektowania nowych podręczników. Gdy dziś przeglądam jego prace, przywołuję co dla Tadeusza oznaczało bycie projektantem. Była to głęboka świadomość roli pośrednika pomiędzy komunikującym, a tym, który ma odebrać przekaz w jak najbardziej klarownej, zrozumiałej formie. Dlatego stał on dyskretnie za swymi projektami, nie walcząc o palmę oryginalności, rozumiejąc że projekt nie ma służyć prezentacji projektanta, ale funkcji jaką ma spełnić. Patrząc z perspektywy lat na jego wkład w rozwój książki naukowo-technicznej w Polsce, zdumiewam się, jak daleko wyprzedził to, co dzisiaj nazywamy „architekturą informacji” czy „przychylnym użytkownikowi projektowaniem”. Ten sposób projektowania nie miał wtedy tak wyrafinowanej nazwy. Książki wychodzące z jego studia były po prostu zaprojektowane z myślą o czytelniku. W jego dorobku są także tytuły, które odzwierciedlają osobiste przeżycia. Myślę tu o dwóch książkach na temat Powstania Warszawskiego. Tadeusz opowiadał mi, jak wraz z matką opuszczał płonącą w dniach powstania Warszawę. W jego pamięci pozostała groza tamtych dni. Domyślam się, że to, co wtedy widział i zapamiętał, znalazło swe odbicie w wyrazie oprawy graficznej obu wspomnianych książek. Za swoje opracowania graficzne Tadeusz był wielokrotnie nagradzany w konkursach na najlepiej wydaną książkę, za unikalne podejście do projektowania i poziom edytorski publikacji. W moim wspomnieniu starałem się powiązać źródła inspiracji Tadeusza z jego pracą projektową.Jestem przekonany, że studia miały głębokie znaczenie dla jego późniejszych sukcesów. Pragnę na zakończenie dodać, że był on człowiekiem o niezwykłej uczciwości i niekwestionowanej etyce zawodowej. Charakteryzowała go wielka skromność, talent, pasja, z jaką wykonywał swą pracę i analityczny umysł. Tadeusz autentycznie kochał swój zawód. Resztę dopowie wystawa jemu poświęcona.

Jestem dumny, że zaliczał mnie do grona swych przyjaciół.

Arty
kuły

X

Ewa Satalecka

Kończyła się wojna, dogasały zgliszcza stolicy. Miał 11 lat. Cały świat legł w gruzach, przeżyli on i matka. Śródmieście Warszawy, gdzie się urodził i wychował, po powstaniu w 1944 roku zniknęło z powierzchni ziemi. Wśród ruin znaleźli 10‑metrową izbę, w której zamieszkali. Pod łóżkiem, w kartonowym pudełku, przechowywał figurki, które rzeźbił w prostopadłościennych kawałkach kredy. Trzeba było wybrać jakąś szkołę, wrócić do normalnego życia. Matka po rozmowie ze znajomą nauczycielką zadecydowała, że najlepiej będzie posłać Tadeusza do Państwowego Liceum Artystycznego (obecnie Zespół Państwowych Szkół Plastycznych). Był nie tylko zdolny, lecz także niezmiernie pracowity. Ogarnięty pasją tworzenia. Po latach znajomi i żona przywoływali wspomnienie jego sylwetki, w świetle nocnej lampki, pochylonej nad kolejnym projektem. „Projektował już w czasie studiów – wspomina jego serdeczny przyjaciel Roman Duszek – koledzy z roku podziwiali go i trochę zazdrościli, miał dar syntetycznego myślenia, definiowania idei błyskotliwym skrótem wizualnym. Jego znaki graficzne wyróżniały się ascetycznym, a przy tym czytelnym rysunkiem, piękną, harmonijną formą i atrakcyjne ujętym, metaforycznym skojarzeniem, celnie określającym reprezentowany przedmiot”. Parafrazując Derridę, jego znaki rodziły się w tym samym czasie, co wyobraźnia i pamięć – w chwili, gdy pod nieobecność przedmiotów w aktualnym postrzeżeniu stawały się niezbędne. Potrafił wnikliwie obserwować i określać związki werbalno‑wizualne. Studiował i pracował na utrzymanie rodziny (ożenił się i został ojcem w wieku 21 lat), a jednocześnie wygrywał konkursy graficzne. Jego prace z lat pięćdziesiątych dorównywały znakom Paula Randa, Saula Bassa i Adriana Frutigera. Są piękne. Projektował je nocami, skulony na podłodze ciasnego pokoiku, osłaniając żarówkę lampki nocnej krzesłem, żeby światło nie budziło śpiących obok kobiet – matki, żony i córeczki. Dopiero kiedy urodziło się drugie dziecko, dostali przydział na 20‑metrową kawalerkę. Praca i życie rodzinne scaliły się w jedno.Kiedy wreszcie mógł wystąpić o przydział pracowni, wyjechać za granicę – nie chciał. Nade wszystko kochał projektowanie, ale nie potrafił pracować z dala od domu. Lubił gwar dziecięcych przekomarzań i zapach domowej kuchni. Kupione na przedpłaty, długo wyczekiwane mieszkanie spółdzielcze wyposażył w samodzielnie zaprojektowane sprzęty pozbawione jakichkolwiek ozdób, proste, surowe, geometryczne. Wyglądają jak te Donalda Judda z początku lat dziewięćdziesiątych, tyle że powstały 10 lat wcześniej. Umiejętność analizowania przestrzeni, hierarchizowania elementów kompozycji jest wyraźnie widoczna, zarówno w tworzonych przez Pietrzyka projektach znaków, w układach typograficznych książek, jak i kształtowaniu osobistego otoczenia. Eliminując wszystko, co zbędne, skupiając się na funkcji, proponował eleganckie, wytrzymujące próbę czasu formy. Dyplom Akademii Sztuk Pięknych (z wyróżnieniem) otrzymał w roku 1959, ale już dwa lata wcześniej został zatrudniony na stanowisku grafika (z czasem – naczelnego grafika, 1969) w Wydawnictwach Naukowych i Technicznych (wnt). Opracowywał serie książkowe i poradniki, np. Encyklopedię techniki (1966), czy Poradnik inżyniera (1964). W 1969 roku otrzymał równolegle stanowisko kierownika artystyczno‑graficznego (później – grafika naczelnego) w Wydawnictwach Komunikacji i Łączności (wkł), gdzie pracował aż do emerytury (1998). Oprócz znaków graficznych i książek – przede wszystkim popularno‑naukowych i technicznych – projektował także opakowania, czasopisma, plakaty, tworzył grafikę warsztatową, a nawet biżuterię (dla Spółdzielni orno). Jemu współcześni bardziej cenili projekty plakatów niż encyklopedii, a grafikę warsztatową wyżej niż projektowanie opakowań. „To, co robiliśmy – mówi po latach Roman Duszek – powszechnie nazywano chałturą”. Nagrody za grafikę reklamową, grafikę opakowań czy książek były „mniej ważne”, bo „mniej artystyczne”. Miał ich Tadeusz Pietrzyk niemało. Był laureatem Złotego Kasztana za projekt opakowania pasty w płynie „Froto” (nadruk sitodrukiem na szklanej butelce, 1964), regularnie otrzymywał nagrody za znaki graficzne (m.in. Nagroda Ministra Przemysłu Lekkiego za znak Domu Mody „Telimena”, 1969). Uważany był za twórcę wzorca polskiej książki naukowo‑technicznej. W latach 1960–1999 Polskie Towarzystwo Wydawców Książek (ptwk) wielokrotnie nagradzało zaprojektowane przez niego publikacje (ponad 40 nagród, w tym 8 głównych, m.in. za encyklopedię Chemia w 1965 roku i za Parowozy polskie w 1973). Trzy z nich, o bardzo nieartystycznie brzmiących tytułach: Serwomechanizmy (1978), Parowozy kolei polskich (1979) oraz Zmęczeniowe niszczenie metali (1979), otrzymały także wyróżnienia w konkursie Internationale Buchkunst‑Ausstellung – iba w Lipsku. Tadeusz Pietrzyk opracował ponad 200 książek, nie tylko dla wnt i wkł – projektował również dla Krajowej Agencji Wydawniczej (kaw), Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych (wsp), Naszej Księgarni, Arkad, Sportu i Turystyki, Czytelnika, Ludowej Spółdzielni Wydawniczej (lsw) i Państwowego Instytutu Wydawniczego (piw). Stworzył kanon polskiej książki popularno‑naukowej i nowoczesnych layoutów wydawnictw encyklopedycznych. Jego typografia funkcjonalna jest, jak powiedziałaby Beatrice Warde, jak „z czystego kryształu, cienkiego jak bańka mydlana i tak jak ona przeźroczystego”. Te proste i komfortowe w nawigacji książki urzekają wysmakowanym detalem: wdzięcznie skomponowaną wyklejką, szlachetnymi barwami, które pełnią funkcję kodu informacyjnego i przełamują monotonię szarych stron. Wojciech Pawlak pisał w magazynie Prasa Techniczna: „Chłodna elegancja – to najlepsze określenie dla książek z serii Problemy elektroniki i telekomunikacji. […] Oceniając stosowane przez artystę wyróżniki: kolor i czcionka, opowiadam się zdecydowanie za kolorem! Jest on najwdzięczniejszym partnerem Tadeusza Pietrzyka”. Swój pean zakończył patetycznie i propagandowo: „Dzięki talentowi Tadeusza Pietrzyka, jednego z najwybitniejszych grafików książkowych w całym 35‑leciu Polski Ludowej, ludzie techniki mają okazję obcować na co dzień z pięknem, o którym powiedział Norwid, że »na to jest, by zachwycało do pracy«”. Zgrzebne gatunkowo papiery projektant wykorzystywał tak, by sprawiały wrażenie celowo wybranych. Służyło temu stosowanie kroju pisma w wielu odmianach i grubościach oraz wyrazistej grafiki ilustracyjnej, często czarno‑białej, z płasko, drzeworytniczo lub sitodrukowo dodawanym kolorem. Diagramy, schematy konstrukcyjne, mapy są czytelne, przejrzyste i doskonale wkomponowane w światło rozkładówek. Proporcje bieli i pola zadruku zostały pomyślane tak, by poprawić komfort lektury i różnicowanie złożonych informacji.Roman Duszek zapamiętał skład podręcznika Gramatyka języka angielskiego: „Po raz pierwszy trzymałem w rękach podręcznik, który pokazywał strukturę języka”. Pietrzyk był mistrzem przekładania treści na struktury wizualne. W czasopiśmie Nowe Książki ukryty pod inicjałami T.K. autor artykułu zamieszczonego w dziale „Sylwetka” pisał: „[…] najważniejsze jednak miejsce w działalności Tadeusza Pietrzyka zajmuje grafika książkowa, którą nazywa »architekturą książki«. […] Zdaniem jego, tylko ścisła współpraca i partnerstwo redakcji merytorycznej, w pewnych wypadkach nawet autora, już w momencie pracy koncepcyjnej – z redakcją graficzną, typograficzną i techniczną, czuwającą nad realizacją całości – może dać pozytywne wyniki. […] I tak w książkach opracowywanych przez Pietrzyka odkrywamy np. podpisy do ilustracji umieszczone w sposób wykluczający konkurencję z tekstem zasadniczym, często wyrzucone na margines. Marginesy też nie są przypadkowo symetryczne, ale tak formujące kolumnę tekstu, aby jej czytelność była maksymalna, a wyróżniki – najbardziej widoczne. Nowym rozwiązaniem ułatwiającym korzystanie z książki technicznej jest wprowadzenie numeru rozdziału przy paginacji stron i tak przemyślane oznakowanie rozdziałów, podrozdziałów i innych elementów składających się na układ książki, że nie tylko stapiają się w jeden akord z jej treścią, lecz ją jak gdyby »dopowiadają«”. Dalej autor cytuje dewizę Tadeusza Pietrzyka: „Tak projektować zarówno grafikę, jak i układ typograficzny książki, żeby zakłady poligraficzne miały satysfakcję z produkcji”. W przywoływanym artykule do Prasy Technicznej Wojciech Pawlak wspominał: „Każdy, kto wstąpił do księgarni w październiku 1979 roku i zatrzymał się przy stoisku z beletrystyką, nie mógł nie zauważyć pięciotomowej edycji Dzieł wybranych Lwa Tołstoja, którą piw zainaugurował Bibliotekę Klasyków. Spojrzenia klientów szybko wyłuskały z mnóstwa książek tomy czarującej urody: zgrabne »szesnastki«, na dobrym offsetowym papierze klasy trzeciej, obleczone w piękną, złotawą obwolutę projektu Tadeusza Pietrzyka”. Życie i twórczość Tadeusza Pietrzyka można podsumować jeszcze jednym cytatem z Beatrice Warde: „Nikt (z wyjątkiem kolegów po fachu) nie doceni nawet części waszych umiejętności. Możecie jednak spędzić całe lata w szczęściu, eksperymentując z tworzeniem tego kryształowego kielicha, który będzie godzien, by przechowywać w nim dorobek ludzkiego umysłu”.

Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych dziękuje Instytutowi Adama Mickiewicza/culture.pl za wsparcie dla tej publikacji i umożliwienie przedruku artykułu autorstwa Ewy Sataleckiej, pt. „Tadeusz Pietrzyk”, opublikowanego po raz pierwszy w książce pod redakcją Jacka Mrowczyka, pt. VeryGraphic: Polish Designers of the 20th Century.

Znaki

Encyklopedia Szkolna


1975

Słownik Szkolna


1975

Wydawnictwa
Naukowo-Techniczne


1961

Wydawnictwa
Naukowo-Techniczne


1961

Mazowieckie Zakłady Petrochemiczne „Petrochemia”


1962

Mazowieckie Zakłady Petrochemiczne „Petrochemia”


1962

Mazowieckie Zakłady Petrochemiczne „Petrochemia”


1962

Mazowieckie Zakłady Petrochemiczne „Petrochemia”


1962

Warszawska Fabryka Mydła i Kosmetyków „Uroda”


1967

Stowarzyszenie Filmowców Polskich


1967

Cukrownia im.
F. Malinowskiego


1959

Przedsiębiorstwo Projektowania i Realizacji Inwestycji „Motoprojekt”


1967

Dom Mody „Telimena”


1967

Warszawska Fabryka Mydła i Kosmetyków „Uroda”


1967

Encyklopedia Techniki


1964

Klub Aktora


1967

Spółdzielnia „Mors”


1964

Pasta do podłóg „Froto”


1964

Komenda Główna Straży Pożarnych


?

?


?

?


?

?


?

Projekty książek

WISŁA Monografia rzeki


Wydawnictwa Komunikacji i Łączności


1982


83-206-0174-6

Encyklopedia Szkolna. Historia


Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne


1993


83–02–04927–1

W kręgu astronomii


Nasza Księgarnia


1982


83-10-07705-X

Koncentrační tábor Osvětim – Brzezinka /Auschwitz – Birkenau/


Wydawnictwo Prawnicze


1957


brak

Karakorum. Polskie wyprawy alpinistyczne


Sport i Turystyka


1986


83-217-2406-X

Iskrą tylko. Poemat dramatyczny w 40-lecie Powstania Warszawskiego


Młodzieżowa Agencja Wydawnicza


1984


82–203–2066–6

Warszawa w Dniach Powstania 1944


Krajowa Agencja Wydawnicza


1980


brak

Parowozy kolei polskich


Wydawnictwa Komunikacji i Łączności


1978


brak

Polskie motocykle 1918–1945


Wydawnictwa Komunikacji i Łączności


1991


83-206-0778-7

Słownik Szkolny


Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne


1990


83–02–03610–2

Ksi
ążki

X

WISŁA Monografia rzeki


< 1 / 3 >

Ksi
ążki

X

Encyklopedia Szkolna. Historia


< 1 / 4 >

Ksi
ążki

X

W kręgu astronomii


< 1 / 3 >

Ksi
ążki

X

Koncentrační tábor Osvětim - Brzezinka /Auschwitz - Birkenau/


< 1 / 2 >

Ksi
ążki

X

Karakorum. Polskie wyprawy alpinistyczne


< 1 / 3 >

Ksi
ążki

X

Iskrą tylko. Poemat dramatyczny w 40-lecie Powstania Warszawskiego


< 1 / 3 >

Ksi
ążki

X

Warszawa w Dniach Powstania 1944


< 1 / 2 >

Ksi
ążki

X

Parowozy kolei polskich


< 1 / 3 >

Ksi
ążki

X

Polskie motocykle 1918–1945


< 1 / 2 >

Ksi
ążki

X

Słownik Szkolny


< 1 / 3 >